Ręcznie
Micha znów piany pełna, i refleksów krocie
błyszczą, jak niebo w nocy w fotografiach Webba
i tylko w kątach szarość, pleśń na kromkach chleba
rzuconym ludziom lichym w tym ku piekłom locie.
Proszek sypię, podgrzewam, czasy programuję
Leję wodę i płukam zmiękczaczy dodaję,
a życielne koszule i portki wciąż brudne
i nadzieje na czystość coraz bardziej złudne...
I zmęczony tym ,,praniem'' zapadam się w siebie
nicość potrącam mocno zmęczony śpiewaniem,
biciem serca oddechem i wierszy kleceniem
pewny, że kiedym dorósł, spojrzał w świat ,,niebajki''
i zrozumiałem, żem najwyżej jest ... losu jeleniem,
że nie zbudzę się w ziemi, ani w siódmym niebie.
Zmierzcha się ,,,
OdpowiedzUsuńNo, ale jakby wyglądał ten świat bez prania? Pierzmy więc - i nie spodziewajmy się cudów po zwykłych mydlowinach.
OdpowiedzUsuń~Piorę, piorę Wodzu, ale rezultaty marne... Cóż znaczy jednostka, szczególnie, gdy nie jest ,,wielką figura, (że tak Majakowskim) polecę... Pozdrawiam
Usuń